Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

O dzikiej agresji wspomnień

Z eseju Ryszarda Przybylskiego Uśmiech Demokryta:

Starość to czas dzikiej agresji wspomnień. Wszystko jedno czym się zajmujesz, wszystko jedno o czym rozmyślasz, nagle, wyłoniony z pamięci obraz, obojętnie czyś go dziesięcioleciami pielęgnował, czy przez dziesięciolecia o nim zapomniał, wdziera się nieproszony w strumień myśli i paskudzi ci ciągle jeszcze rześką aktualność. Często przypomina to napaść i gwałt. Przechowywana w pamięci przeszłość, wydobyta z tajemniczej czeluści, potrafi więc zachować się niekiedy jak nieobliczalny furiat.

A kilka stron dalej:

Henri Bergson uważał, że wspomnienia pojawiają się niekiedy dzięki “skojarzeniom przez podobieństwo”. Tego rodzaju zjawy szybko przychodzą, ale też równie szybko odchodzą. Duża ich część jest na ogół pozbawiona znaczenia.

Jeżeli całość naszych wspomnień — pisał w L’Enérgie spirituelle — napiera nieustannie z głębi nieświadomości, ukierunkowana na życie świadomość przepuszcza legalnie tylko te wspomnienia, które mogą przyczynić się do aktualnego działania, jakkolwiek wiele innych przemyca się, wykorzystując ów ogólny warunek podobieństwa. […] W zasadzie przeszłość pojawia się więc w świadomości tylko w tej mierze, w jakiej może dopomóc w zrozumieniu teraźniejszości i przewidywaniu przyszłości: oświetla ona działanie.

(Swoją drogą: korektę eseju zrobiła Renata Lis, późniejsza autorka poczytnej biografii Flauberta; nie mogę zarzucić jej niechlujności, bo te same błędy — od problemów z przecinkami przed spójnikiem a do odmiany nazwisk — powtarzały się tak często, że o żadnej nieuwadze nie mogło być mowy).

17 I 2014 # #

Kwestarz Tadeusz Czacki

Z eseju Ryszarda Przybylskiego Krzemieniec. Opowieść o rozsądku zwyciężonych jeszcze jeden fragment o zbierającym pieniądze na Gimnazjum Wołyńskie, czyli Liceum Krzemienieckie Tadeuszu Czackim:

Czacki bardzo dobrze wiedział, od kogo zbiera pieniądze. Przyjmował więc gotówkę i zapisy. Wsadzał swój nos w każdy kąt. Odwiedzał domy obywateli. Zjawiał się na kontraktach, stałych zjazdach właścicieli ziemskich w celach handlowych. Systematycznie informował Kołłątaja o wynikach tej zbiórki. Oto jeden z przykładów.

Ofiary — pisał w liście z 12 września 1803 roku — hojnie pomnażają się. Ostrogski powiat to samo zrobił, co krzemieniecki. Zebrany tam fundusz na Gimnazjum 1200 zł co rok. W Zasławiu aptekarz za ostrogską i zasławską aptekę dał 500 zł co rok. Książę Janusz Sanguszko, oprócz tego, co da na szkołę powiatową, dał 2000 co rok na Gimnazjum. Ksawery Malczewski 1000 zł co rok, tyleż na podolskie gimnazjum. Opat Dermański dał 5000 zł co rok. Inni idą za tym przykładem.

Oczywiście różnie bywało.

Większa część obywateli — wspomina Antoni Andrzejowski — podziela szlachetne widoki Czackiego i chętnie piękne fundusze porobili. Wielu niechętnie dawali, a znalazło się wielu i takich, co krociowe licząc majątki, składki zupełnie odmówili.

Czasem Czacki narażony był nawet na upokorzenia, które dzielnie znosił. Dobro, które tworzył, czyniło go wzniosłym. Książki do gimnazjalnej biblioteki zbierał wszędzie i u wszystkich bez opamiętania. Potrafił obarczyć swoją duszę ciężkim grzechem. Opowiadał niejaki Bykowski, że na miejscu jakiegoś cennego foliału w berdyczowskim klasztorze karmelitów znalazł karteczkę sporządzoną przez miejscowego łacinnika: “Th. Czacki svistavit pro publico bono”.

06 I 2014 # # # #

Alojzy Feliński w Krzemieńcu

Z eseju Ryszarda Przybylskiego Krzemieniec. Opowieść o rozsądku zwyciężonych fragment o Alojzym Felińskim:

W tym samym roku [1818] książę Adam [Czartoryski] kilkakrotnie wzywał do Krzemieńca Alojzego Felińskiego, szanowanego i podziwianego poetę, autora Barbary Radziwiłłówny, która krążyła po kraju w licznych odpisach. Feliński gospodarował w Ossowie, majątku, który całkiem niedawno przypadł mu w spadku. Nie miał głowy do interesów i doprowadził tę schedę do ruiny. Wywrócił się na handlu drzewem i musiał wioskę spieniężyć. Książę Kurator wiedział o jego kłopotach, toteż zaproponował mu objęcie urzędu dyrektora Liceum Wołyńskiego i stanowisko nauczyciela literatury polskiej. Powszechnie uważano, że jeśli Feliński się zgodzi, niechybnie “powrócą czasy Czackiego”. Poeta bał się tylu “zatrudnień i kłopotów”, długo był nieugięty, ale namowy przyjaciół, cierpliwość księcia i pokaźna pensja w końcu zrobiły swoje. […]

Feliński okazał się sprawnym i energicznym organizatorem. W krótkim czasie zintegrował skłóconą profesurę i ożywił życie umysłowe miasta. W jego mieszkaniu odbywały się zebrania, na których wygłaszano prelekcje. Nowy dyrektor dbał o regularną wypłatę wynagrodzeń, o czym jego poprzednik zwykł był często zapominać. Jego sława sprawiła, że liczba uczniów, od której w końcu zależała pomyślność szkoły, wyraźnie wzrosła. Dyrektor nie tolerował wybryków, ale pozwalał uczniom na uczestniczenie w zabawach urządzanych przez krzemienieckie domy. Powrócił do świętej zasady Czackiego: żadnych manifestacji różnic społecznych między uczniami. Wszyscy noszą mundury. Pod koniec roku szczycił się, że otacza go “piękna, szlachetna i wesoła młodzież”.

14 XII 2013 # # #

O Tadeuszu Czackim

Z eseju Ryszarda Przybylskiego Krzemieniec. Opowieść o rozsądku zwyciężonych fragment o Tadeuszu Czackim:

Był […] Czacki osobliwością znaną naszej szlachcie. W czasach niepodległości Trybunał, “najwyższa dawnej Rzeczypospolitej władza sądownicza”, który działał “publicznie przy zgromadzonych słuchaczach”, na swoich posiedzeniach miewał często nadzwyczajnych gości. Chyba w roku 1784 Trybunał Lubelski podejmował aż dwie znakomitości: króla Stanisława Augusta i Tadeusza Czackiego, “którego poprzedziła sława obszernej nauki, osobliwie w skarbowych i prawnych przedmiotach”.

Kto znał Tadeusza Czackiego — czytamy w Pamiętnikach Kajetana Koźmiana — przypomni sobie, że potrzebował wielkiej mocy, aby po raz pierwszy go ujrzawszy, widząc jego powierzchowności nieustanne roztargnienie, kręcenie się, wyginanie, przy krótkim, prawie do ślepoty zbliżonym wzroku, nie ubliżył tak znakomitemu z talentów, z obszernej nauki, z niezmierzonej erudycji i zasług krajowych mężowi. Trybunał oddał mu cześć należną. Deputaci ruszyli z miejsca, krzesło mu przysunięto…

Niby dziwak, ale nie podziwiać go nie sposób. Tak też zapewne bywało, kiedy później jako wizytator i w gruncie rzeczy kwestarz zjawiał się w szkołach i klasztorach, dworach i pałacach. Co prawda, Kresy słynęły z obfitości oryginałów, których tam zresztą lubiono, ale w tym wypadku miły cudak przemieniał się godnego szacunku statystę. Skołowanej szlachcie przekonująco podsuwał zadania na najbliższą przyszłość. Po jego odjeździe oddychali z ulgą zadowoleni, że nie odwiedził ich polityczny szaleniec, lecz rozsądny kalkulator. Karol Sienkiewicz, który nasłuchał się opowieści o Czackim, kiedy pobierał nauki w Gimnazjum Wołyńskim w latach 1810-1812, pisał:

Główny cel misji, który Czacki sobie przyswoił, którym umysły niewolił, zmierzał do tego, aby edukację nie zamykać tylko w murach szkolnych, ale ją wiązać, spokrewnić z potrzebami kraju, z nakazem obywatelstwa, z obowiązkami całego życia. Kazał po szkołach wznowić utrzymywanie zapisów statystycznych, meteorologicznych, historycznych, wprowadzić naukę ogrodnictwa. […] Podawał kapelanm szkolnym materie do kazań. Nakłaniął popów, aby dzieci swoje do szkół oddawali. Marszałkom zalecał, aby na publicznych egzaminach bywali i aby do wyborów ci tylko byli przypuszczeni, którzy szkoły pokończyli. Słuchano go jak wyroczni. Czynem swoim, [czyli rangą] tajnego sowietnika [radcy tajnego] imponował policji. Nauką, odwagą i natarczywością — wszystkim.

28 XI 2013 # # # # #